Słuchajcie, słuchajcie!
Otwieramy dziś nową serię pod tytułem: Słówko tygodnia.
W każdy piątek będziemy publikować słowo, na które natknęliśmy się w naszej pracy i które z jakiejś przyczyny rozpaliło w danym tygodniu naszą językową wyobraźnię.
Na pierwszy ogień idzie słowo juszka, natknęliśmy się na nie w napisanej gwarą książce Petra Murianki „A Wisła dalej płynie”.
To wdzięczne i zdrobniałe słówko okazuje się bardzo pojemne znaczeniowo. Juszkę można rozumieć jako:
1. Tradycyjną ukraińską zupę przyrządzaną na bazie mięsa lub ryb. W tej ostatniej wersji gości czasem na polskich stołach wigilijnych.
2. Czerninę, czyli zupę z kaczej krwi. Etymologia jest tu jasna, przecież jucha to:
3. Krew. Zwłaszcza pochodzenia zwierzęcego.
4. Wywietrznik piecowy. Tak nazywa się to w okolicach Białegostoku.
A teraz juszka dla każdego, czyli przepis na juszkę w wersji rybnej:
Składniki: karp (albo dowolna ryba słodkowodna), marchew, cebula, kilka ziemniaków, ¼ korzenia selera, ziele angielskie, liść laurowy, 2 l. wody, koperek, sól i pieprz.
Sposób przygotowania: Oczyścić rybę i obrać warzywa – wszystko włożyć do garnka z wodą, liściem laurowym i zielem angielskim oraz gotować przez pół godziny. Ostudzić, odcedzić wywar. Rybę rozdrobnić, a marchewkę posiekać – z powrotem dodać do wywaru. Zagotować, doprawić do smaku solą i pieprzem, dodać koperek. Polecamy podawać z ziemniakami.